Na czym opiera się rządowy argument w sprawie Trybunału?
Od prawie roku zadaję sobie pytanie: na czym opiera się rządowy (i prezydencki) argument w sprawie Trybunału Konstytucyjnego? Innymi słowy: jaki jest ‘rdzeń’ (prawny, nie polityczny) sporu, który toczy się od ostatnich wyborów? Zadaje to pytanie publicznie w nadziei, że być może ktoś będzie w stanie mi pomóc i to wyjaśnić. Niestety nie czyni tego najnowszy dokument ‘w sprawie’, czyli Stanowisko Polski w sprawie zaleceń Komisji Europejskiej.
Załóżmy, że Stanowisko trafnie przedstawia problem prawny w następującym aspekcie: żadne z orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego do tej pory nie oceniało prawnej poprawności wyboru pięciu sędziów TK przez Sejm 2 grudnia 2015 r. Mam pewną sympatię do tego argumentu gdyż zgadzam się z opinią większości TK w Postanowieniu U 8/15 (więcej na ten temat). Pozostaje jednak drugi element układanki, co do którego - mam wrażenie - krytycy rządu nie odnoszą się do głównego argumentu, którym rząd się posługuje. O co chodzi?
Chodzi mianowicie o to, że zdaniem strony rządowo-prezydenckiej, nowelizacje Ustawy o Trybunale Konstytucyjnym za rządów PiS są całkowicie bez znaczenia dla fundamentalnego sporu o poprawność wyboru sędziów TK w październiku i w grudniu 2015 r. Jeśli dobrze rozumiem, obóz rządzący wciąż obstaje przy stanowisku, które przedstawiłem w grudniu 2015 r. w sposób następujący:
Nie odbierając ślubowania od październikowej trójki, Prezydent może spokojnie argumentować, że TK miał rację stwierdzając 3 grudnia, że poprzedni Sejm mógł, zgodnie z Konstytucją, wybrać tych trzech sędziów. Szkopuł tkwi jednak tylko w tym, że Sejm tego wyboru nie dokonał (innymi słowy: wybór był bezskuteczny), gdyż złamana została procedura. Nie ma tu więc problemu konstytucyjnego, który byłby w zakresie kognicji Trybunału – Konstytucja nie została złamana (przynajmniej co do trójki), naruszone zostały przepisy regulujące jakie działania faktyczne składają się na akt Sejmu.Powstaje więc pytanie jaką wadą proceduralną obarczony by wybór pierwszej piątki? Skupmy się na jednym argumencie obecnego obozu rządzącego: zgodnie z czerwcową Ustawą o TK, kandydatura na sędziego TK musi być złożona przez grupę posłów i prezydium Sejmu jednocześnie. Jeśli tylko prezydium albo tylko grupa posłów wysuną kandydata, to następujący po tym wybór jest bezskuteczny. Jest to głośny już problem spójnika ‘oraz’ i jego roli jako koniunkcji.
Jak wtedy starałem się pokazać, argument ze spójnika ‘oraz’ rządowi nie pomaga:
Jeśli jednak, dzięki Regulaminowi Sejmu, koniunkcyjne ‘oraz’ z Ustawy o TK nie było problemem w grudniu, to dlaczego miałoby ono być – przy dokładnie tym samym stanie prawnym – problemem w październiku? Innymi słowy – jeśli wybór sędziów TK 2 grudnia był skuteczny, to tak samo skuteczny był wybór październikowy.
Jeśli nie chodzi więc o to kto zgłosił kandydatów na sędziów TK (gdyż stan prawny był ten sam w październiku i w grudniu 2015), to jaką inną wadą obarczony był wybór październikowy? Pamiętajmy, że wada ta musiała być tak drastyczna i tak oczywista, że niosła ze sobą konsekwencję niezaistnienia czynności prawnej w postaci wyboru sędziów TK przez Sejm w październiku (jak ujął to TK w Postanowieniu U 8/15 o nieważności czynności prawnej można mówić wyłącznie w wypadku ‘oczywistego, bezspornego i naruszenia podstawowych warunków ich dokonywania’). A to wysoki próg - mniemam że prawnicy obozu rządzącego się co do tego ze mną zgodzą. Próg musi być wyższy nawet niż w sytuacjach gdy czynność prawna jest obarczona taką wadą, że jej nieważność może być stwierdzona na mocy przepisów prawa.
Strona rządowa ma rację, że poniższe zdanie z Postanowienia U 8/15 nic nie rozstrzyga (tj. nie stanowi prawnie wiążącego rozstrzygnięcia), gdyż TK nie ma kompetencji ani do badania tego, ani do orzekania o tym, o czym tutaj wspomina:
Analizując dokumenty związane z wyborem sędziów dokonanym 8 października 2015 r., Trybunał nie stwierdził jednak, by w jego toku uchybiono wymogom określonym w obowiązujących przepisach prawa; tym bardziej nie sposób uznać za prawdziwą tezy o istnieniu oczywistej, bezspornej i rażącej wady rozważanej czynności konwencjonalnej, umożliwiającej potraktowanie takiej czynności jako nieistniejącej.
To jednak nie znaczy, że nie spoczywa na obozie rządzącym ciężar odpowiedzi na wątpliwość, która przyświeca mojemu tekstowi i której TK dał wyraz w tym samym akapicie:
Za uznaniem dokonanego wówczas wyboru za nieważny w znaczeniu nieistniejący nie przemawiają w szczególności podnoszone w debacie publicznej argumenty dotyczące zgłoszenia kandydatów przez rzekomo nieuprawnione podmioty czy też rzekomej konieczności uwzględnienia zasady dyskontynuacji prac parlamentu, które to argumenty należy uznać za całkowicie nietrafne. Wyjątkowo znamienna wydaje się tu okoliczność, że uzasadnienia do poszczególnych uchwał o braku mocy prawnej nie zawierają uzasadnienia jakie konkretne wady miałyby decydować o niedojściu do skutku wyboru dokonanego 8 października 2015 r., wzmiankując jedynie nieokreślone nieprawidłowości związane z naruszeniem procedury.
W sławnym już Raporcie Zespołu Ekspertów do spraw Problematyki Trybunału Konstytucyjnego ten temat zajmuje mniej niż jedno zdanie, i to w przypisie (na stronie 12):
... nominacji Sejmu nie podpisał Prezydent jako „stojący na straży konstytucji”, uważając, że uchwały nominacyjne podważały zwyczaj konstytucyjny, naruszały trójpodział władzy i fundamentalny aksjomat rządów prawa nemo iudex in causa sua poprzez bezpośredni udział sędziów Trybunału w procesie legislacyjnym nad ustawą o Trybunale Konstytucyjnym z czerwca 2015 r.
Mam poważne wątpliwości, czy nawet jeśli byłoby prawdą, że sędziowie TK aktywnie wspierali w czasie prac legislacyjnych przepisy, które umożliwiły wybór sędziów ‘na zaś’ w październiku 2015 r., to czy byłoby to wystarczające do ‘niezaistnienia’ czynności prawnej wyboru tych sędziów dokonanego przez Sejm. Podobnie z pozostałymi zarzucanymi naruszeniami. Z perspektywy brytyjskiej szczególnie razi przykładanie dużej wagi prawnej instytucji tak mglistej jak zwyczaj konstytucyjny.
Zakończę następującą uwagą: nawet jeśli Sejm i Prezydent nie muszą się przed żadnym sądem tłumaczyć z działań podjętych w grudniu 2015 r. (gdyż żaden sąd w Polsce - włącznie z TK, ale być może z wyjątkiem Trybunału Stanu - nie jest władny o tym rozstrzygać), to nie znaczy, że te instytucje problem mogą zignorować. Moja obrona ograniczeń władzy sędziowskiej ugruntowana jest, przynajmniej częściowo, w przekonaniu że są bardziej właściwe fora do rozstrzygania niektórych istotnych sporów konstytucyjnych i politycznych niż sala sądowa. Z tego jednak, że sąd nie jest dobrym forum nie wynika, że decyzje mogą być podejmowane dowolnie i bez adekwatnego, publicznego uzasadnienia. Jeśli obecne polskie władze chcą posiłkować się jurysprudencyjnymi argumentami przeciwko dominacji sądów nad pozostałymi władzami, to muszą zaakceptować drugą stronę medalu.
Jak wspomniałem na początku, byłbym wdzięczny gdyby ktoś był w stanie mi wskazać stanowisko Sejmu, Rady Ministrów lub Prezydenta, które w sposób adekwatny moje wątpliwości by rozwiewało. Jeśli takie stanowisko istnieje, to źle się dzieje, że nie jest ono lepiej rozreklamowane.