Pracując już od jakiegoś czasu z ustawą o dostępie do informacji publicznej (“u.d.i.p.") zauważyłem brak aktualnego i prostego opracowania (jakiegoś “komentarza praktycznego”), które rozjaśniałoby problemy ze stosowaniem tej regulacji napotykane przez obie strony “barykady”. Poniżej chciałbym choć trochę tę lukę wypełnić w zakresie rozstrzygnięć i ścieżki odwoławczej.
Tekstem doktrynalnym, który stanowi mój punkt wyjścia jest komentarz do ustawy autorstwa Michała Kłaczyńskiego i Sergiusza Szustera (LEX, stan prawny na 2003.11.01, dalej jako “Komentarz”) - wyraźnie zaznaczę jeśli gdzieś z komentarzem się nie zgadzam lub uważam, że orzecznictwo uczyniło go nieaktualnym. Powoływać będę się również na pracę M. Jaśkowskiej - Dostęp do informacji publicznych w świetle orzecznictwa Naczelnego Sądu Administracyjnego (Toruń 2002, dalej: “Dostęp w świetle orzecznictwa”).
Przejdźmy do meritum. Organ, który otrzymuje wniosek o udostępnienie informacji publicznej ma trzy możliwości:
[A] Udostępnić informację (czynność materialno-techniczna)
[B] Wydać decyzję administracyjną o odmowie udostępnienia informacji publicznej na podstawie art. 16 u.d.i.p.
[C] Zawiadomić wnioskującego, że przedmiot jego wniosku nie stanowi informacji publicznej (czynność materialno-techniczna)
Tylko opcje [A] i [B] stanowią ściśle rzecz biorąc rozpoznanie wniosku - rozstrzygnięcie wynikłej z niego sprawy administracyjnej (I OSK 1938/10). Opcja [C] oznacza tyle, że zdaniem organu nie można w ogóle zastosować regulacji u.d.i.p., gdyż przedmiot wniosku nie spełnia definicji “informacji publicznej” z art. 1 ust. 1 ustawy.
Zapraszam do lektury tekstu, który opublikowany został w styczniowym numerze miesięcznika Samorządu Studentów Wydziału Prawa i Administracji UW - Lexu§
Z jednej strony mało atrakcyjne wydaje się, by żyjący byli rządzeni “martwą ręką” autorów dokumentu sprzed dwóch wieków. Z drugiej strony nie jest łatwo zaakceptować, że dokument ten jest „żyjącym drzewem” i zmienia swoje znaczenie wraz z rozwojem języka i obyczajów. Amerykański konstytucjonalizm stoi właśnie przed taką kontrowersją. Jak więc interpretować dokument, który ma 223 lata?
Każdy kto miał okazję chociaż pobieżnie zapoznać się z problemami amerykańskiego konstytucjonalizmu, może odnieść wrażenie dużego chaosu pojęciowego. Fakt, że każdego roku wydaje się dziesiątki książek i publikuje setki artykułów w tej dziedzinie, przyczynia się tylko do bogactwa ontologii (rozumianej jako aparat pojęciowy nauki), a nie do jej uproszczenia. Na kilku przykładach postaram się po tej rafie przeprowadzić czytelnika, ale z góry uprzedzam, że nie jest to zadanie proste.