Problem niezgodności z prawem prawomocnych orzeczeń
Jakiś czas temu czytelnik zwrócił moją uwagę na problem poważnych ograniczeń w stosowaniu skargi o stwierdzenie niezgodności z prawem prawomocnego orzeczenia sądu w przypadku sądów administracyjnych i Naczelnego Sądu Administracyjnego w szczególności. Temat wydał mi się interesujący, więc chciałbym mu trochę uwagi poświęcić.
Wydaje się, że miłościwie nam panujący ustawodawca przekonany jest o nieomylności sądów. Nie budzi chyba jednak kontrowersji teza, że sądy mimo wszystko nieomylne nie są. Pytanie, czy z faktu, że każdy sąd może wydać orzeczenie z jakiegoś powodu błędne, wynika, że od każdego orzeczenia powinna przysługiwać możliwość odwołania. Trudno sobie taki stan wyobrazić, gdyż oznaczałoby to w praktyce, że “sprawy” nigdy by się nie kończyły. A to z kolei uniemożliwiłoby realizowanie podstawowych funkcji prawa - bo po co komu prawo, którego nie można skutecznie i definitywnie dochodzić?
Czasami jednak zdarza się, że orzeczenie sądu jest nie tylko błędne w oczach jednej ze stron, ale jest wręcz niezgodne z prawem. Co więcej, skutkiem takiego orzeczenia może być dotkliwa szkoda poniesiona przez obywatela. Sprawiedliwe wydaje się, żeby taka szkoda była naprawiona (oczywiście pojawia się problem, dlaczego to podatnicy mają ponosić ciężar naprawiania szkód wyrządzonych przez konkretnych urzędników/sędziów/polityków - niepotrzebne skreślić). Polskie postępowanie przed sądami administracyjnymi drogę do naprawienia takich szkód w kilku przypadkach niestety zamyka.
Pierwsza sytuacja dotyczy orzeczeń, które uprawomocniły się przed 1 stycznia 2004 r. - wniesienie wspomnianej skargi na takie orzeczenie jest niedopuszczalne (vide art. 4 ust. 1 ustawy nowelizującej z 12 lutego 2010 r.). W podobnej sprawie, dotyczącej postępowania cywilnego, Trybunał Konstytucyjny uznał takie ograniczenie czasowe skargi o stwierdzenie nieważności za niekonstytucyjne, więc można się spodziewać, że TK za niekonstytucyjne uzna również ograniczenie w postępowaniu sądowo-administracyjnym. Pytanie tylko, dlaczego miłościwie nam panujący ustawodawca czeka na Trybunał, kiedy sprawa mogłaby być rozwiązana w procesie legislacyjnym?
Druga kwestia to ochrona orzeczeń Naczelnego Sądu Administracyjnego. Od orzeczeń NSA nie przysługuje skarga - z wyjątkiem przypadków rażącego naruszenia prawa UE (art. 285a § 1 pkt 3 PPSA). W obecnym stanie prawnym nie ma więc drogi do stwierdzenia niezgodności z prawem orzeczenia NSA, co mogłoby być podstawą do naprawienia szkody powstałej w efekcie takiego orzeczenia. Pytanie tylko, w jaki sposób powinna być skonstruowana instytucja takiej skargi. Jeśli nawet Trybunał Konstytucyjny zdecydowałby się uznać wspomniany przepis za niekonstytucyjny, to by zapewnić skuteczność takiemu uprawnieniu konieczna wydaje się regulacja procesowa - o której miłościwie panujący nam ustawodawca pewnie zapomni.
Pilnie pracując nad nikomu niepotrzebnymi ustawami walczącymi na kolejnych frontach tematów zastępczych nasza władza ustawodawcza zapomina o rzeczywistych problemach, których rozwiązanie wcale nie wymaga niekończących się debat o kontrowersyjnych społecznie zagadnieniach. Z drugiej strony, ile można wymagać od demokracji? *[PPSA]: Ustawa Prawo o postępowaniu przed sądami administracyjnymi